sobota, 30 kwietnia 2016

Serce domu




                                      


    Jak łatwo się domyślić, tematem dzisiejszego posta będzie kuchnia, miejsce do którego prowadzą drogi wszystkich domowników. Nie tylko dlatego, że stoi tam lodówka, ale przede wszystkim stół, który jednoczy wszystkich członków rodziny Moim zdaniem to najważniejszy mebel w kuchni, Uważam, że nawet w najmniejszej kuchence należy wygospodarować miejsce na choćby niewielki stoliczek, przy którym można razem usiąść do posiłku. Na nim mały wazonik z kwiatkami i już wyczarowaliśmy miejsce, gdzie każde najskromniejsze danie smakuje lepiej!



   Kuchnia to moje królestwo i dlatego przywiązuję wielką wagę do jego urządzenia. Ma być nie tylko funkcjonalna, ale także przytulna, bo tam spędzam najwięcej czasu, nie tylko przyrządzając posiłki, ale także oddając się swojej największej pasji czyli czytaniu książek.



   Ostatnio mnie nie było przez dłuższy czas na blogu, bo mieliśmy remont kuchni, byłam więc bardzo zajęta, musiałam bowiem przypilnować, by nowe oblicze mego królestwa spełniało wszystkie moje wymagania. Wiedziałam, że musi być nie tylko stół, ale także dobre jego oświetlenie. Zadbałam też o wygodne i miękkie krzesełka do siedzenia z oparciem. Trochę mi było żal starej kuchni, ale już była wysłużona, a poza tym dobrze czasami coś zmienić w swoim życiu, tym bardziej, że zaczynamy z mężem nowy etap w życiu, bo jak pisałam wyfruwa nam z gniazda ostatnie nasze dziecko i zostaniemy sami.



   Nowa kuchnia jest utrzymana w zupełnie innej kolorystyce, ale mam nadzieję że dobrze się będę w niej czuła. Poza tym zamiast kuchenki gazowej będzie płyta indukcyjna, co mnie trochę ekscytuje i jestem ciekawa czy będę zadowolona z gotowania na niej.


niedziela, 24 kwietnia 2016

O marzeniach i młodości




  Czasami czuję się jak Matuzalem i nie dziwię się, że w przeszłości, wcale nawet nie tak odległej, ludzie szanowali starszych, bo cenili mądrość, jaką oni posiedli w trakcie swego długiego życia. Teraz doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak wspaniała i niezwykle krótka jest młodość, kiedy świat stoi przed nami otworem i mamy marzenia.
   To cudowny sposób postrzegania świata, gdy wydaje nam się, że mamy go u swoich stóp! Niestety, gdy przekraczamy trzydziestkę, okazuje się, że mamy męża ,dzieci, pracę, kredyt, a nasze piękne marzenia pokrył kurz zapomnienia i właściwie już jesteśmy za starzy, by zostać modelką czy gwiazdą filmową. By nie popaść w depresję, trzeba zaakceptować swoje życie i znaleźć satysfakcję w czym innym, zadowolić się małymi sukcesami w pracy, cieszyć się wycieczką, działką czy co tam kto sobie wymyśli.
   Dorośli na szczęście są tak zapracowani, że nie mają czasu myśleć o swoich marzeniach, skupiają się na swoich dzieciach, chcąc ich chronić i zapewnić wszystko co najlepsze. Gorzej, gdy za ich pomocą pragną zrealizować swoje młodzieńcze marzenia, nie oglądając się na to czego pragną one. Albo też zniechęcają ich do marzeń, bojąc się, że ich pociechom nie wyjdzie i przeżyją rozczarowanie. Moim zdaniem obie te postawy są niewłaściwe, to tak jak pozbawienie dziecka tego, co w młodości najpiękniejsze!
   Teraz z perspektywy lat widzę, że byłam mądrzejszą matką dla swojej córki, którą urodziłam mając 33 lata, ale to wcale nie znaczy, że uważam, że należy mieć dzieci po trzydziestce, bo w życiu niestety jest coś za coś. Rodzice młodzi mogą bowiem ofiarować  dzieciom swoją witalność i młodzieńczą energię, a starsi są zazwyczaj bardziej zachowawczy i ostrożni, co może prowadzić do konfliktów w okresie dojrzewania.



   Do powstania tego posta przyczyniła się powieść T. Parsonsa Druga szansa. Zachęcam do przeczytania, zawiera wiele mądrych przemyśleń i celnych uwag i jak widać na moim przykładzie skłania do refleksji.