Kiedy wychodziłam za mąż, w ogóle nie umiałam gotować. Jak sobie przypomnę mój pierwszy rosół, to czuję się zażenowana i do dziś nie wiem, jak musiał kochać mnie mój mąż, że go jadł i udawał, że nie jest taki zły!
Przez wiele lat nie lubiłam gotowania i uważałam, że to strata mego cennego czasu. Z drugiej jednak strony byłam przyzwyczajona do smacznego jedzenia, bo moja mama i teściowa dobrze gotowały, nie pozostawało mi więc nic innego, jak walczyć ze swoim lenistwem kulinarnym, by nie dać plamy na imieninach męża czy moich, bo w tamtych odległych czasach były obchodzone hucznie i obowiązkowo.
I tak stopniowo, rok po roku podnosiłam swoje umiejętności zbierając przepisy i podpytując mamę. Dorobiłam się kilku książek kucharskich i zeszytu ze zdobytymi przepisami oraz kilku popisowych dań!
Kiedy dorosła moja córka, zaczęłam obserwować jej zmagania z tą materią, ale dzisiaj tak się zmienił, ze i w tej dziedzinie jest o wiele łatwiej. Wystarczy mieć dostęp do internetu i można nawet obejrzeć filmik, jak przygotować wymarzone danie.
Jest jednak coś, co się wynosi z domu!
To poczucie smaku! Wyrobiony w dzieciństwie gust do pewnych smaków, przypraw. Ja gotując nawet dzisiaj myślę, jak zrobiłaby to moja mama albo mówię, że mój rosół jest lepszy niż mojej mamy.
Wcale jednak nie uważam się za mistrzynię, często, kiedy mnie chwalą, mówię, że jestem tylko dobrym rzemieślnikiem. By być mistrzem brak mi polotu i twórczej inwencji.
Kilka jednak dań potrafię zrobić dobrze i dlatego czasami dzielę się nimi z Wami na swoim blogu.
Kupujemy po jednym ozorku na osobę i odgotowujemy je w osolonej wodzie z dodatkiem liścia laurowego, kilku ziaren pieprzy i 2 ząbków czosnku około 1-1,5 godz.
Po przestudzeniu obieramy ze skóry i przekrajamy wzdłuż , po czym każdą połówkę lekko posypuję solą i pieprzem ziołowym.
Na koniec panieruję w jajku i bułce tartej i smażę na złoto na rozgrzanym tłuszczu.
Tym razem podałam do nich pieczone bataty i klasyczną sałatę ze śmietaną.