Czasami czuję się jak Matuzalem i nie dziwię się, że w przeszłości, wcale nawet nie tak odległej, ludzie szanowali starszych, bo cenili mądrość, jaką oni posiedli w trakcie swego długiego życia. Teraz doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak wspaniała i niezwykle krótka jest młodość, kiedy świat stoi przed nami otworem i mamy marzenia.
To cudowny sposób postrzegania świata, gdy wydaje nam się, że mamy go u swoich stóp! Niestety, gdy przekraczamy trzydziestkę, okazuje się, że mamy męża ,dzieci, pracę, kredyt, a nasze piękne marzenia pokrył kurz zapomnienia i właściwie już jesteśmy za starzy, by zostać modelką czy gwiazdą filmową. By nie popaść w depresję, trzeba zaakceptować swoje życie i znaleźć satysfakcję w czym innym, zadowolić się małymi sukcesami w pracy, cieszyć się wycieczką, działką czy co tam kto sobie wymyśli.
Dorośli na szczęście są tak zapracowani, że nie mają czasu myśleć o swoich marzeniach, skupiają się na swoich dzieciach, chcąc ich chronić i zapewnić wszystko co najlepsze. Gorzej, gdy za ich pomocą pragną zrealizować swoje młodzieńcze marzenia, nie oglądając się na to czego pragną one. Albo też zniechęcają ich do marzeń, bojąc się, że ich pociechom nie wyjdzie i przeżyją rozczarowanie. Moim zdaniem obie te postawy są niewłaściwe, to tak jak pozbawienie dziecka tego, co w młodości najpiękniejsze!
Teraz z perspektywy lat widzę, że byłam mądrzejszą matką dla swojej córki, którą urodziłam mając 33 lata, ale to wcale nie znaczy, że uważam, że należy mieć dzieci po trzydziestce, bo w życiu niestety jest coś za coś. Rodzice młodzi mogą bowiem ofiarować dzieciom swoją witalność i młodzieńczą energię, a starsi są zazwyczaj bardziej zachowawczy i ostrożni, co może prowadzić do konfliktów w okresie dojrzewania.
Do powstania tego posta przyczyniła się powieść T. Parsonsa Druga szansa. Zachęcam do przeczytania, zawiera wiele mądrych przemyśleń i celnych uwag i jak widać na moim przykładzie skłania do refleksji.
Zostałam matką w wieku 23 i 27 lat i przyznaję, że ta druga liczba była właściwsza. Z oboma Synami mam cudowne,młodzieńcze relacje, a teraz" szaleję" z Wnukiem:-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie ma "złotego wieku" na pierwsze dziecko, ale zapewne każdy ma swoje plusy i minusy. Ciekawa jestem jak z perspektywy czasu będę oceniać moje decyzje.
OdpowiedzUsuńJa urodziłam syna mając dwadzieścia cztery lata a córkę dwadzieścia osiem:)))starałam się być rozsądną matką ale na to nie ma pewnej recepty:))masz rację że czasem rodzice chcą zrealizować marzenia przez dzieci,mam nadzieję że u mnie tak nie jest:)))Pozdrawiam serdecznie i miłego popołudnia życzę:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńJa mam jedno dziecko, urodziłam w wieku 22 lat. I jest to moje wielkie szczęście. Niczego nie oceniam i nie żałuję, ale jakbym miała teraz zmieniać decyzję to bym poszła do szkoły kucharskiej. Miłego wieczorku życzę i pozdrawiam serdecznie. A książkę z chęcią przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńJa mam jedno dziecko, urodziłam w wieku 22 lat. I jest to moje wielkie szczęście. Niczego nie oceniam i nie żałuję, ale jakbym miała teraz zmieniać decyzję to bym poszła do szkoły kucharskiej. Miłego wieczorku życzę i pozdrawiam serdecznie. A książkę z chęcią przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam powyższą książkę, skoro skłania aż do takich poważnych refleksji.
OdpowiedzUsuńNIe znam tej powieści, chętnie po nią sięgnę :-)
OdpowiedzUsuńMamy marzenia jak jesteśmy młode, czasami da się je zrealizować, czasami tylko częściowo.
OdpowiedzUsuńNie należy jednak przerzucać ich na dzieci, one będą miały swoje marzenia i niech je realizują. Książkę chętnie przeczytam, muszę poszukać...serdecznie pozdrawiam...
Marzenia w nas są cały czas. Drzemią i czekają na swoja szansę. Dobrze jest, jeśli w porę zdążymy je odgruzować:) i dać im szansę, żeby później nie żałować, bo drugiej szansy juz nie będzie...
OdpowiedzUsuńSyna urodziłam jak miałam 19 lat.Trudny to był czas dla mnie,ciągły stres i świadomość że wszystko robię nie tak.Córka urodziła się 11 lat później i tu już byłam doświadczoną matką jak to się mówi bardziej wyluzowaną.W obu przypadkach pozwoliłam dzieciom zrealizować swoje marzenia,może nie po mojej myśli ale to były ich wybory.Swoje marzenia udało mi się spełnić dopiero w wieku 55 lat.Dziś mogę powiedzieć,że warto marzyć bo prędzej czy później marzenia się spełniają.Pozdrawiam i słoneczka życzę.Miłego poniedziałku.
OdpowiedzUsuńMam troje dzieci. Pierwsze w wieku 20 lat, drugie 25 lat i trzecie 35 lat i rzeczywiście macierzyństwo w różnym wieku jest inne. Na marzenia jednak zawsze mam czas i taki żal jest we mnie, że jeszcze ich nie spełniłam.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze taki cytat wkleję, który według mnie wiele mówi...
OdpowiedzUsuń"Twoje dzieci nie są Twoja własnością
Są synami i córkami tęsknoty za swym życiem
Przychodzą przez ciebie, ale nie od ciebie
I mimo że przy tobie są, nie do ciebie należą
Możesz im dawać swoją miłość, ale nie
Twoje zmysły, bo mają swoje.
Jesteś ojczyzną ich ciał,
Lecz jednak nie ich dusz.
Dusze ich mieszkają w przyszłości,
Której ty nie zobaczysz
Nawet w snach twoich".
Khail Gibran
Mądre słowa.
UsuńMarzenia młodości. Ludzie tyle o nich mówią i piszą, a ja właściwie moich nie pamiętam. Może ich nie miałam w takiej formie, jak inni, a może w dużej mierze je po prostu zrealizowałam, dlatego nie tęsknię za nimi, tylko wyznaczam sobie nowe i znów te nowe realizuję. Poza tym moim marzeniem przez lata było to, co innym było dane wcześniej: udany związek, mieszkanie razem z ukochanym, mądre wychowanie dziecka (wcześniej marzyłam, żeby mieć do tego partnera, potem sobie dałam spokój i sama dobrze wychowałam).
OdpowiedzUsuńJeśli umiemy cieszyć się tym, co mamy, będziemy przez większość życia szczęśliwi :), tak sądzę. Pozdrawiam Cię, nadrabiając poprzednie wpisy.
Faktycznie mnie też blogowanie bardzo wzbogaciło, jak choćby od razu mogę sięgnąć po trenera - blogera! :)
A szkła nie zbieram tylko dlatego, że bym wszystko potłukła, taki ze mnie słoń w składzie porcelany. Ale podziwiam, podziwiam :)!
Ja po raz pierwszy zostałam mamą w wieku lat 22, potem 23 a teraz 38 i powiem szczerze, że teraźniejsze macierzyństwo jest w moim przypadku trudniejsze z racji wieku ale też o wiele dojrzalsze z racji doświadczenia.
OdpowiedzUsuńRodziłam wcześnie - 22 i 24 lata. Zarówno wczesne jak i późne macierzyństwo ma swoje plusy i minusy. Swoje piękne młode lata poświeciłam na naukę i wychowywanie dzieci jednocześnie. Miałam przerąbane. Po studiach prawie od razu praca za pieniądze, któe wystarczały na pokrycie wydatków na przedszkole dzieci. Tymczasem obie szwagierki kwitły i dobrze się bawiły. One swoje dzieci urodziły po 30-stce. Dzisiaj jestem wolna od wszelkich obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci, a one już mają zdecydowanie mniej sił i wigoru, a ich dzieci dopiero w podstawówkach i gimnazjach. Szwagierki są umęczone i bez przerwy denerwują się na dzieci, na nic im nie pozwalają, boją się o wszystko. Tak więc kiedyś musiałam się napracować i dobrze, że dzisiaj mogę odpoczywać, ale za to ominęły mnie szaleństwa młodości, złote studenckie lata... Trudno oceniać, co lepsze :-)
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym, że bycie rodzicem uczymy się z dzieckiem - przechodząc jego etapy życia. Dobrze by było mądrze podchodzić do ich problemów i marzeń, nie wyśmiewać, nie zakazywać ale rozmawiać jakie ewentualnie problemy można spotkać. Bo kiedyś także byliśmy młodzi. A wcielanie swoich marzeń poprzez dziecko jest nie właściwie. Spróbuje znaleźć książkę i przeczytać, lubię refleksję choć nie zawsze mogę coś zmienić ... Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na mim blogu
OdpowiedzUsuńA co do bycia mama to Weronike miałam mając 26 lat a syna 29. Teraz mam dwoje wnuczka i to jest cudne ze mogę rozpieszczac a nie musze wychowywać.
Pozdrawiam Zosia
Tak juz jest, każdy ma własne doświadczenia i marzenia. Dobrze, kiedy mamy siłę i zdolności by je realizować :)
OdpowiedzUsuńKsiążki lubię czytać, ale ostatnio mam na to mało czasu :)