wtorek, 20 grudnia 2016

Pierniczkowe urodziny




   Wypiłam kieliszeczek nalewki z czarnego bzu z okazji pierwszych urodzin mego bloga, poczułam przypływ energii i zasiadłam do pisania urodzinowego posta.
   Już minął rok? Tak szybko?
Oczywiście skrzętnie podsumowałam wszystkie moje wpisy i wyszło, że opublikowałam 42 posty. Szału nie ma, jeśli idzie o liczbę, ale też pisałam je dla własnej przyjemności, nie dla pieniędzy.



   Mój pierwszy wpis dotyczył pieczenia pierniczków, więc ten bez pierniczków nie może się obejść, tym bardziej, że obie z córką uznałyśmy, że świetnie się bawiłyśmy, ciasteczka wyszły pyszne, więc będzie to nasza nowa tradycja!

Tak oto prowadzenie przeze mnie bloga miało realny wpływ na życie mojej rodziny. Ten fakt uświadomił mi, jaki wpływ na życie ludzi mają blogi! Jak kreują nowe trendy i zwyczaje!

   Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzają mego bloga,że poświęcili mi chwilę uwagi, za miłe komentarze i za to, że jesteście!


środa, 14 grudnia 2016

Idą święta! Dekoracje, choinka, wspominki...




   Jak większość Polaków przygotowuję się powoli do świąt, by potem na trzy dni przed nie ulec przedświątecznej gorączce. Na szczęście nie jestem sama, bo dzielnie pomaga mi mój mąż.
  Co roku staramy się, by stworzyć w domu świąteczny klimat, a więc odpowiednio przyozdobić mieszkanie. Oczywiście najważniejszym elementem będzie konieczne
 świeża, pachnąca lasem choinka!
Za wybór drzewka odpowiada mój mąż. Świerk musi sięgać sufitu, bo tak każe rodzinna tradycja!
Czasem musi poczekać kilka dni na balkonie zanim zostanie wniesiony do pokoju, gdzie jest przecież ciepłe i suche powietrze i pomimo dolewania wody w odpowiednim stojaku, zacząłby gubić igły, a przecież musi postać do Święta Trzech Króli.



   Wiem, że stawianie takiego drzewka jest już mało popularne i większość ludzi kupuje sztuczną choinkę, która się nie sypie, ale ja nigdy nie uległam tej modzie. Chcę bowiem zachować magię świąt z mego domu rodzinnego! Świetnie pamiętam, jak mój ojciec, a chodziliśmy za nim od rana i prosiliśmy, wnosił wreszcie w wigilię drzewko, cudownie zielone,gęste, często osypane śniegiem i wspaniale pachnące! Ustawiał je pieczołowicie w kącie pokoju, a nasza czwórka mogła zająć się jego przystrajaniem i wreszcie nie przeszkadzać mamie zajętej przygotowywaniem świątecznej wieczerzy.
    Na naszej choince zawsze wieszaliśmy cukierki i jako najstarsza z rodzeństwa musiałam pilnować, by większość z nich zawisła na drzewku, a nie w brzuszku któregoś z małych łakomczuszków.
Oprócz nich na  gałązkach wieszaliśmy specjalnie kupione małe czerwone jabłuszka.. A jakie były one smaczne, kiedy po kryjomu zdejmowało się je z drzewka i zjadało w tajemnicy przed rodzeństwem!

Bez tego zapachu święta dla mnie byłyby nieprawdziwe!

   Suche, opadające po pewnym czasie igły są dla wielu ludzi zmorą i czymś okropnym, ale dla mnie są naturalnym elementem, który mówi mi, że Boże Narodzenie już minęło.  Kiedy trzeba już rozebrać drzewko, a zawsze z tym zwlekamy, cieszę się, że sypią się z niego igły, bo wtedy mniej mi żal, że trzeba się z nim pożegnać !

   Ponieważ z oczywistych względów nie mogę wam teraz pokazać swojej choinki, zrobiłam zdjęcia dekoracji świątecznych. Może spodobają się wam moje propozycje. Można teraz fajnie udekorować okna, parapety i komody, ponieważ dostępne są w sprzedaży lampki na baterie.








poniedziałek, 12 grudnia 2016

Człowiek czy biologiczne przedłużenie smartfona




   Ostatnio przegrałam ze swoim smartfonem, postawił na swoim i zamiast słowa grochówka pojawił się wyraz gotówka i wyszła kupa śmiechu na facebooku. To wydawałoby się drobiazg, ale ja kilkakrotnie poprawiałam ten wyraz, a i tak mi wstawił inny. Wkurzył mnie trochę, ale i tak uważam, że smartfon, to cudowne urządzenie, malutkie przenośne biuro!
   Czasami jednak, kiedy obserwuję młodych ludzi na ulicy, w autobusie czy samochodzie, zauważam, że tak są pogrążeni korzystaniem ze swoich telefonów, że w ogóle nie zwracają uwagi na otaczający ich świat realny, bo bardziej żyją w tym wirtualnym. Dlatego ważne jest, by ekran ich urządzenia był stosunkowo duży. Trzeba przecież oglądać filmiki, zdjęcia, grać w gry...



   Świat realny może się przy tym wirtualnym wydawać brzydszy, mniej ciekawy i trudniej nim manipulować, zmieniać. Znajomi z portali społecznościowych są ciekawsi, można polubić i zaprosić do znajomych gwiazdy i celebrytów, napisać do nich komentarz i otrzymać podziękowanie, to podnosi nasze ego, czujemy się lepsi i bardziej ważni , a w tym realnym szef nas opieprzy, koleżanka oplotkuje, przyjaciel zawiedzie.

   Czy może się tak zdarzyć w przyszłości, jak w filmach i książkach science fiction, że staniemy się tylko biologicznym przedłużeniem naszego smartfona i ograniczymy swoją działalność do świata wirtualnego?
Kto kim wtedy będzie rządził, człowiek czy sztuczna inteligencja, a może garstka wybrańców, właścicieli najnowszych technologii.

   Dokąd zaprowadzi ludzkość przyszłość, czas pokaże. Nauka i nowe zdobycze techniki bardzo szybko teraz zmieniają świat, oby na lepsze!

niedziela, 27 listopada 2016

Siła miłości




   Czy zastanawiałeś się nad siłą miłości? Jest potężna! Jej moc opiewali poeci już przed setkami lat. Kochanków legendarnych już, takich jaj Tristan i Izolda oraz Romeo i Julia doprowadziła do śmierci, gdy nie mogli się ze sobą połączyć. Ale czym jest, gdzie się kryje? Który narząd ją produkuje?
   Naukowcy odkryli feromony, czy to w nich tkwi ta ogromna moc dzięki której nasz gatunek istnieje na Ziemi od setek tysięcy lat? Czy to tylko chemia? Jak na nas działa?
 
   Prawie 40 lat temu spotkałam swego obecnego męża i do tej pory trzyma nas w swej mocy. Znacie jakiś inny tak trwały środek chemiczny?
 Przypomnijcie do jakich działań byliście zdolni pod jej wpływem! I heroicznych, i podłych, i wyrafinowanych intryg, byle zdobyć obiekt swoich zainteresowań.
  To siła która sprawia, że obiekt naszego pożądania staje się prawie natychmiast bliższą nam osobą niż rodzina i dopuszczamy ją do siebie znacznie bliżej niż kogokolwiek innego. Para zakochanych przypomina dwa magnesy o ogromnej sile przyciągania.
   A jak zmienia naszą percepcję, ogranicza ją do jednej osoby, ona przesłania cały świat!
A spróbujcie rozdzielić takie osoby, przemówić którejś do rozsądku, zostaniecie jej wrogiem, zawistnikiem!

   Miłość z rozsądkiem nie ma nic wspólnego! Niektórzy mają po prostu więcej szczęścia i ta druga połówka trafi im się dobra i wartościowa, a pechowcy trafią na drania.

   W niektórych organizmach tej substancji chyba jest mniej i jej działanie słabsze i taki osobnikom trudniej stworzyć taki silny związek. Być może w przyszłości zostaną wynalezione tabletki na jej wzmocnienie albo nawet skierowane na konkretną osobę, ale wtedy życie stanie się mniej emocjonujące, bo teraz nigdy nie wiadomo, kiedy i z której strony spadnie na nas miłość.
  Starajmy się nie zepsuć tego, co dała nam natura!

W całym wszechświecie wszystkie jego elementy podlegają siłom przyciągania, widać my ludzie podlegamy tym samym prawom Kosmosu.

   Jeśli lubicie czytać książki ukazujące moc miłości, polecam powieści angielskiej pisarki Rosamunde Pilcher, której opowieści mnie zauroczyły i czytam wszystko, co wyszło spod jej pióra!


środa, 23 listopada 2016

Kochajmy polskie tradycje!





   Zbliżają się najpiękniejsze w polskiej tradycji święta, czyli Boże Narodzenie.
Przypadają one w okresie, kiedy kończy się jesień w najbardziej niekorzystnej odsłonie szaro-burej, a zaczyna zima, która nie zawsze się spieszy, by sypnąć białym puchem i rozjaśnić wszechobecne czernie i szarości.
   Ci, którzy chcą celebrować adwent przygotowują kalendarze adwentowe, szykują wieńce, ozdoby choinkowe i odliczają dni do Bożego Narodzenia, ale są też i tacy, którzy chcą uciec od tego zgiełku, zamieszania oraz samych świąt i szukają ofert w biurach podróży, by uciec gdzieś daleko i miło, bez wysiłku spędzić ten okres w jakimś przyjemnym miejscu.
Nie martwi ich to, że w wigilię nie zjedzą karpia, barszczu z uszkami i innych tradycyjnych polskich potraw. Twierdzą, że to strata czasu, nuda i mają dosyć tej świątecznej celebry!
   Ja myślę, że wiele tracą! Tracą swoje korzenie, coś co nas Polaków wyróżnia spośród innych nacji czyli polską tradycję.
   Jakże jednostajne i nudne byłoby nasze życie, gdyby nie różne święta i tradycje! Dni zlewałyby się w jeden monotonny ciąg, a tak mamy na co czekać, do czego tęsknić, a ile wprowadzają kolorów do szarej codzienności, zapachów, niespodzianek!



   Każdy naród ma swoje tradycje i tymi także się od siebie różnimy, pięknie różnimy! Dlatego świat jest taki fascynujący i barwny!
  Tradycje zwierają w sobie elementy historii, dlatego takie ważne jest, by je pielęgnować! Śpiewamy te same kolędy, które śpiewali nasi przodkowie, to tworzy niezwykłą więź międzypokoleniową, a nici tej więzi nikną gdzieś w odległej przeszłości ...
   Tradycje budują naród, przykładem jest naród amerykański, który powstał ze zlepka różnych nacji, a dziś ma całkiem własne tradycje na przykład pieczenie indyka z okazji Święta Dziękczynienia.

   Kochajmy więc nasze polskie tradycje i pielęgnujmy!

Nie róbcie ze mnie antysemitki!


 
 - Jak będziesz niegrzeczna, złapią cię Żydzi, wsadzą do beczki nabitej gwoźdźmi, wytoczą z ciebie krew i zrobią macę!
   To prawda,że w dzieciństwie słyszałam takie groźby,ale nie jestem pewna czy ktoś traktował je poważnie, bo tak straszyliśmy się nawzajem my same dzieci. Inna sprawa, że któreś musiało usłyszeć to od dorosłych!

   Niedawno kupiłam książkę Pawła Lisickiego ..... i jej lektura sprawiła, że postanowiłam zrobić taki prywatny  rachunek sumienia, by  rozstrzygnąć czy jestem antysemitką.  Europa Zachodnia o to oskarża nas  Polaków. Kilkanaście lat temu, kiedy usłyszałam takie opinie, uznałam to za jakieś bzdury, bo jak można być antysemitą w kraju w którym nie ma Żydów, ale  kiedy nasz prezydent A. Kwaśniewski przepraszał za mord w Jedwabnem, zaczęłam trochę bardziej interesować się historią Żydów i relacji polsko-żydowskich.



   Ty Żydzie, nie bądź Żydem, żydzisz! 
Z pewnością słyszeliście i pewnie używaliście takich zwrotów, w których słowo Żyd jest synonimem słowa sknera.
   Poza tym, kiedy chodziłam do podstawówki i uczestniczyłam w letnich półkoloniach w swoim rodzinnym miasteczku, najczęściej po śniadaniu chodziłam wraz z grupą na Żydki, czyli takie fajne miejsce zabaw, gdzie był lasek, łąka a cały teren otoczony był starym murem i w jednym rogu zachowały się dziwne płyty pokryte tajemniczymi znakami. Domyślacie się już co to było za miejsce. Oczywiście pozostałości po cmentarzu żydowskim! Ale wtedy jako dziecko nie zastanawiałam się nad tym, a moi nauczyciele nie mówili, że jest to cmentarz i zmarłym należy się szacunek. Taka była polityk rządzących wówczas komunistów.
    Dla mnie dziecka Żydzi, a raczej Żydki, to były raczej postaci z bajek, które opowiadał nasz dziadek, niż realne osoby, bo żadnego Żyda nie znałam.
  Żydzi żyli przed wojną. Znali ich dziadkowie.
Niemcy w czasie okupacji pod groźbą śmierci zmusili mego dziadka, by swoją furmanką, oczywiście wraz z innymi, zawiózł  Żydów z Sokółki do getta w Białymstoku. Nie sądzę, by taki czyn zasługiwał na określenie antysemicki.
  Kiedy rozmawiałam z mężem na temat Żydów, powiedział mi, że on w szkole miał dwóch kolegów, mieszkali po sąsiedzku, ale w roku 1968 raptem wyjechali i kontakt z nimi się urwał całkowicie. Od tego roku w Polsce Żydów już oficjalnie nie było, jeśli ktoś został, to tylko zasłużony albo potrzebny władzy komunistycznej
   Jeśli dodać do tego podejrzany pogrom Żydów w Kielcach, to w sumie Kwaśniewski jako przedstawiciel komunistów, miał za co Żydów przepraszać, ale ja jako zwykła Polka, urodzona po wojnie nie sądzę !

 Teraz Niemcy, którzy odpowiadają za holokaust, nie są oskarżani o antysemityzm, ale Polacy, którym za pomoc Żydom groziła kara śmierci z rąk Niemców!
To dopiero jest mistrzostwo świata niemieckiej propagandy, by tak sprytnie się wybielić i niemieckie obozy koncentracyjne zamienić w polskie obozy śmierci!
    My Polacy dokonujemy jeszcze samobiczowania tworząc takie filmy jak Pokłosie, jakby na zamówienie antypolskiej propagandy.

czwartek, 17 listopada 2016

Rowerem przez jesień




   Jesień to taka pora roku, kiedy najłatwiej dopadają nas chandra i przygnębienie. Dzień jest tak krótki, że czasami, kiedy chmury szczelnie zasnują niebo, ledwie zaznacza swą obecność. Na takie smętki i chłody wiadomo że dobre są różne herbatki rozgrzewające, ale najlepszy ruch na świeżym powietrzu bez względu na pogodę.
 Jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy żył nasz kochany Jor, piesek rasy terier szkocki, musiałam z nim wychodzić trzy razy dziennie na spacer, ale od kiedy go nie ma znalazłam inną formę rekreacji, jazdę rowerem. I nie tyle znalazłam, ile zaraził mnie nią mój maż!



   I od tej pory prawie codziennie pomykam swoim jednośladem po licznych już teraz w Białymstoku ścieżkach rowerowych. Wiatr rozwiewa włosy w pomponie mojej czapki, a ja nucąc sobie piosenki pędzę przed siebie albo jadę wolno, by podziwiać piękno otaczającego mnie świata!
 Rower z zamontowanym koszykiem wspaniale nadaje się do tego, by pojechać nim na zakupy czy włożyć torebkę z niezbędnymi dla każdej kobiety przedmiotami.



   Oprócz tego wpadam często do osiedlowej siłowni pod chmurką, gdzie mogę sobie poćwiczyć na moich ulubionych przyrządach.To też podnosi poziom adrenaliny i tym samym poprawia humor. Pozwala też utrzymać w ryzach wagę, co nie jest przecież bez znaczenia

 Dzisiaj drobna mżawka zwilżała moją skórę twarzy jak najlepszy krem nawilżający. O tym dobrze wiedzą Angielki, które słyną z dobrej cery, którą ponoć zawdzięczają wilgotnemu klimatowi. Moim zdaniem, to nie mit, ale prawda, spójrzcie na moją prawie sześćdziesięcioletnią buzię!



   Tak wygląda zadowolona z  życia emerytka!
  

niedziela, 13 listopada 2016

Chciałabym być głupia




   Są takie chwile, kiedy chciałabym byś osobą ograniczoną i mniej wrażliwą! Z wiekiem doszłam do wniosku, że takim osobom chyba żyje się łatwiej, a może i przyjemniej. nie muszą sobie ciągle stawiać pytań o sens życia, nie widzą na każdym kroku głupoty innych, nie zastanawiają się ciągle nad tysiącem spraw. Obojętny im jest los świata, żyją tym by się najeść, z telewizji się dowiedzą co mają kupić i co myśleć, na kogo głosować. Jeśli u kogoś na stałe jest włączony program TVN lub Polsat nie  cierpi PiS-u i uważa, że mamy zagrożoną demokrację i boi się, że teraz, gdy Amerykanie wybrali na prezydent Trumpa, grozi światu jakiś kataklizm! Należą teraz w ich mniemaniu do światłych Europejczyków!
   Ci, którzy częściej oglądają TVP, Trwam, Republikę, najczęściej popierają partię obecnie rządzącą.
   Jakie do wygodne nie musieć się zastanawiać, czy to co nam mówią jest prawdą. Żyć tylko tym, co tu i teraz!



   Mam chyba teraz za dużo czasu na myślenie, dużo nauczyło mnie życie i lektury. Widziałam do czego skłonni są ludzie dla zdobycia władzy i pieniędzy. Niektórzy do ich zdobycia są gotowi do zrobienia najgorszych świństw i podłości!
   A ja , jako że pretenduję do tych, którzy chcą się zaliczać do ludzi porządnych i uczciwych, pracuję nad swoimi słabościami i zostaję przy swoich zasadach i ze swoimi dylematami.
   Takie jest życie!
Nieodmiennie jednak odnajduję radość w pięknie otaczającego mnie świata.



poniedziałek, 7 listopada 2016

Rolnik szuka żony




   I nic dziwnego, przecież jak mówi przysłowie:  Dobra żona męża korona! W każdą niedzielę chętnie oglądam ten program, w którym skrupulatnie wyselekcjonowani dla potrzeb programu rolnicy szukają żony za pośrednictwem popularnego medium. Rozumiem determinację niektórych z nich, bo rolnik rzeczywiście ma niewiele czasu i możliwości, a dzisiaj nie ma już instytucji swatki, która dawniej kojarzyła na wsi małżeństwa, jeśli po sąsiedzku nie było właściwej kandydatki.
   Dobra żona, to szczególnie chyba na wsi, skarb. w każdym gospodarstwie jest bardzo dużo pracy, a do tego trzeba prowadzić dom i wychowywać dzieci. To prawdziwe wyzwanie logistyczne!


   Nie mieszkam na wsi, ale od kilkunastu lat spędzam wakacje na wsi i poznałam wiele różnych kobiet tam mieszkających i jestem pod wrażeniem ich zaradności i pracowitości.
Mało tego, wiele z nich właściwie samodzielnie prowadzi gospodarstwo, bo niektórzy mężowie zbyt często zaglądają do kieliszka. Z kolei w niewielkich obszarowo, potrafią znaleźć dodatkowe źródło zarobkowania, produkując sery lub prowadząc gospodarstwo agroturystyczne.
   Samotny mężczyzna na wsi przeważnie schodzi na psy czyli wpada w alkoholizm. Jego gospodarstwo łatwo można poznać: szare, bure zapuszczone.
  Kobiety na wsi się zmieniły, są przedsiębiorcze, korzystają z internetu, są niezależne i to one najczęściej zasiadają za kierownicą swego samochodu, by nie oglądając się na męża zrobić zakupy i załatwić w urzędzie różne sprawy.
Z pewnością polskiej wsi pomogły dotacje z Unii Europejskiej, widać to po domach, maszynach i samochodach, ale piękne ogrody wokół domów, kwiaty i wypielęgnowane trawniki to dzieło mieszkających tam kobiet!

poniedziałek, 31 października 2016

Skazani na PRL




   Urodziłam się 12 lat po zakończeniu wojny i jak sięgam teraz do najwcześniejszych swoich wspomnień, to widzę jej wpływ nie tylko na życie moich rodziców, ale także na moje i całego mego pokolenia. Kiedyś tego  nie dostrzegałam, dopiero z perspektywy lat, potrafię dojrzeć cień, który rzucała na moje życie, chociaż rodzice i dziadkowie niechętnie wracali do wspomnień z lat wojennych.



   W latach 60-tych, bo te już pamiętam, wszyscy mieszkańcy naszej ulicy żyli bardzo skromnie i na podobnym poziomie. W domach nie było łazienek, centralnego ogrzewania. po wodę chodziło się z wiadrami do jednej z dwóch studni na ulicy i często można było zobaczyć już kilkuletnie dzieci, jak za pomocą korby wyciągały wiadro wody ze studni. Najpierw nosiłam pół wiadra i wlokłam je do domu około 50 metrów. Najgorzej było zimą kiedy z rozlewanej wody tworzyło się wokół studni lodowisko i trzeba było uważać, żeby po pierwsze nie wpaść do studni lub nie oblać się lodowatą wodą, co przydarzało się dość często. Ja byłam najstarsza z rodzeństwa, było nas czworo, więc dosyć często mama wysyłała mnie z wiadrem.



   Dzisiaj jako anegdotę opowiadam swojej córce, że kiedy poszłam do pierwszej klasy, to nie miałam rajstop, ale pończochy. Rajstopy bawełniane były dla małych dzieci, zresztą po chwili wypychały się w nich kolana, co widać na starych zdjęciach. Pamiętam, jak pojawiły się rajstopy elastyczne z wzorkami, kolorowe i jak się cieszyłam, gdy mama mi takie kupiła, do dzisiaj je pamiętam!
   Dzieci biegały sobie po ulicach, mieszkałam w dzielnicy leżącej na obrzeżach mego miasteczka, bo po nich nie jeździły samochody, najwyżej konne wozy i to przed nimi ostrzegali nas rodzice. Jedyny samochód jaki pojawiał się w naszej dzielnicy, to była stara, pewnie powojenna ciężarówka dowożąca towar do naszego sklepu, w którym za wysoką ladą królowała pani Raczyńska. Jej przyjazd był takim wydarzeniem, że pędziliśmy za nią w chmurze spalin, próbując ją dogonić. Do dzisiaj czuję jej zapach i przysięgam, że wydawał mi się piękny, tajemniczy, jakby z innej planety!
   Wieczorami ojciec zasłaniał okna i słuchał radia Wolna Europa, wtedy nie rozumiałam jego ostrożności.



Widzę, ze wyjdzie z tego cały cykl wpisów, bo jest co wspominać!

poniedziałek, 24 października 2016

Ludzie aligatory




   Czy też tak macie, że jak patrzycie na mijanych ludzi, myślicie sobie, że wyglądają na takich zadowolonych i beztroskich, są tacy pełni energii, gdzieś pędzą gonieni swoimi, tajemniczym dla nas sprawami?
   Przechodzą, mijając nas bez słowa, obojętni. Wtedy wydaje mi się, że wszyscy są szczęśliwsi i nie mają żadnych problemów i kiedy już się tak zagalopuję w tych swoich dywagacjach, mówię sobie: Stop! Skąd możesz to wiedzieć! Ty też dla innych musisz się wydawać zadowoloną z życia kobietą w dojrzałym wieku (tak siebie teraz określam, zostawiając nazwę stara na wiek około osiemdziesiątki).
   A wystarczy tylko zbliżyć się do drugiego człowieka, zdobyć się na odwagę i zagadnąć, by przekonać się, że za tą maską obojętności kryje się wrażliwa istota, ukrywająca swoje troski i problemy, by dodać sobie siły i odwagi w starciu z innymi ludźmi.
 Niektórzy z nich są jednak prawdziwymi drapieżnikami, czyhającymi tylko, by wbić takiemu wrażliwcowi bolesną szpilę, a jak nieszczęśnik nie będzie umiał się bronić, to jeszcze mu dokopać.
 Środowisko ludzi to prawdziwa dżungla, z pewnością lepiej być myśliwym niż ofiarą!
   Najgorsi są ludzie aligatory, którzy atakują wszystko co się rusza, a gdy zwęszą krew nie odpuszczą. O ile jednak aligatora można zrozumieć. to tylko zwierzę pozbawione rozumu i działające instynktownie, by przetrwać, to my ludzie tym się od nich różnimy,że mamy rozum i powinniśmy posiadać ludzkie uczucia!
  No cóż trzeba zachowywać czujność i mieć broń pod ręką, ale czasami zwiedzie nas czyjaś słodka minka i fałszywe słowo i potem musimy w kącie lizać swoje rany i wyrzucać sobie, że daliśmy się znowu nabrać!
   Przynajmniej ja tak mam, bo chcę wierzyć, że w większości ludzie są dobrzy, wrażliwi i uczciwi, bo inaczej otaczający mnie świat byłby zbyt przygnębiający i nie chciałoby się w nim żyć.

   Idę teraz polować na jakieś zdjęcia, by okrasić nimi swój post!

środa, 28 września 2016

Kotleciki z ciecierzycy czyli falafele




   Dzisiaj proponuję wam pyszne kotleciki z ciecierzycy, danie szybkie, zdrowe, smaczne i sycące, dobre zarówno na gorąco jak i na zimno.
Musisz je jednak zaplanować dzień wcześniej, ponieważ ciecierzycę należy na noc namoczyć 1,5 l wody.

   Składniki:
0,5 kg. ciecierzycy
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżka soli
1 łyżeczka kolendry
1 łyżeczka chili
1 łyżeczka kminu rzymskiego
1 łyżeczka kardamonu
1 pęczek natki pietruszki

   Zemleć w maszynce do mięsa namoczoną ciecierzycę razem z cebulą i czosnkiem, dodać sól, przyprawy i posiekaną drobno natkę pietruszki, wyrobić i odstawić na kilkanaście co najmniej minut, by smaki się przegryzły.
Formować niewielkie kotleciki i smażyć na oleju, wlać go trochę więcej niż zazwyczaj i smażyć na średnim ogniu, aż kotleciki się ładnie przyrumienią i powstanie chrupiąca skórka.
   Ja podałam je na gorąco razem z keczupem z dyni, który zrobiłam według przepisu Kulinarna Maniusia - blog kulinarny.
   Było pysznie i aromatycznie, polecam!

czwartek, 22 września 2016

Kocham polskie morze




   W tym roku, po kilku latach przerwy, wybraliśmy się nad Bałtyk, a dokładniej do Jarosławca, który leży na środkowym wybrzeżu i nie zraża nas odległość, bo od lat ukochaliśmy to miejsce.
   Nie zraziła nas też opinia pani Agaty M., która z niesmakiem skonstatowała, że nie odpowiada jej towarzystwo zwykłych Polaków zazwyczaj otyłych i prostackich w swych nawykach żywieniowych i zachowaniu!
  Ponieważ wybraliśmy się w drugiej połowie sierpnia, pogoda oczywiście nam, jak zwykle , dopisała.



 Pamiętaj, rezerwuj sobie urlop nad Bałtykiem w drugiej połowie sierpnia, wtedy masz szansę na słońce i ciepłą, jak na Bałtyk , wodę!

   Majestatyczny przestwór wody nieodmiennie wprowadza mnie w zachwyt! Godzinami mogę podziwiać morze, jego zmienność i groźną potęgę.
I o ile kocham Suwalszczyznę za ciszę i spokój o tyle nie przeszkadza mi gwar nadmorskiego kurortu. Kojący szum fal, to balsam na moją duszę.



    Nad Bałtykiem jak w soczewce dobrze widać jacy jesteśmy my, przeciętni Polacy. Z pewnością bardziej otyli niż kilkanaście lat temu, co z żalem stwierdzam. Dzieci szczególnie! Niestety rodzice nie tylko nie dbają o zdrowe odżywianie swoich pociech, ale także o to by zapewnić im dużo ruchu, by po prostu nie jadły z nudów! Widać też, że program 500+ zadziałał i rodzice tłumnie przyjechali nad morze z dziećmi. Nigdy nie widziałam nad morzem tylu rodziców z maluchami w wózkach i przyszłych mam, co w tym roku.

  Po południu z tłumem innych wczasowiczów spacerowaliśmy po deptaku, tak jak i inni dogadzając sobie a to kręconym lodem, zapiekanką czy gofrem, o wędzonych czy smażonych rybkach nie wspominając!



   Oczywiście obowiązkową atrakcją było podziwianie zachodów słońca, niezwykle pięknych i spektakularnych!





piątek, 12 sierpnia 2016

Moje gotowanie





   Kiedy wychodziłam za mąż, w ogóle nie umiałam gotować. Jak sobie przypomnę mój pierwszy rosół, to czuję się zażenowana i do dziś nie wiem, jak musiał kochać mnie mój mąż, że go jadł i udawał, że nie jest taki zły!
   Przez wiele lat nie lubiłam gotowania i uważałam, że to strata mego cennego czasu. Z drugiej jednak strony byłam przyzwyczajona do smacznego jedzenia, bo moja mama i teściowa dobrze gotowały, nie pozostawało mi więc nic innego, jak walczyć ze swoim lenistwem kulinarnym, by nie dać plamy na imieninach męża czy moich, bo w tamtych odległych czasach były obchodzone hucznie i obowiązkowo.
   I tak stopniowo, rok po roku podnosiłam swoje umiejętności zbierając przepisy i podpytując mamę. Dorobiłam się kilku książek kucharskich i zeszytu ze zdobytymi przepisami oraz kilku popisowych dań!
   Kiedy dorosła moja córka, zaczęłam obserwować jej zmagania z tą materią, ale dzisiaj tak się zmienił, ze i w tej dziedzinie jest o wiele łatwiej. Wystarczy mieć dostęp do internetu i można nawet obejrzeć filmik, jak przygotować wymarzone danie.
   Jest jednak coś, co się wynosi z domu!
To poczucie smaku! Wyrobiony w dzieciństwie gust do pewnych smaków, przypraw. Ja gotując nawet dzisiaj myślę, jak zrobiłaby to moja mama albo mówię, że mój rosół jest lepszy niż mojej mamy.
    Wcale jednak nie uważam się za mistrzynię, często, kiedy mnie chwalą, mówię, że jestem tylko dobrym rzemieślnikiem. By być mistrzem brak mi polotu i twórczej inwencji.
   Kilka jednak dań potrafię zrobić dobrze i dlatego czasami dzielę się nimi z Wami na swoim blogu.

   Tym razem Wam proponuję na obiad ozorki wieprzowe panierowane.

Kupujemy po jednym ozorku na osobę i odgotowujemy je w osolonej wodzie z dodatkiem liścia laurowego, kilku ziaren pieprzy i 2 ząbków czosnku około 1-1,5 godz.
Po przestudzeniu obieramy ze skóry i przekrajamy wzdłuż , po czym każdą połówkę lekko posypuję solą i pieprzem ziołowym.
 Na koniec panieruję w jajku i bułce tartej i smażę na złoto na rozgrzanym tłuszczu.

   Tym razem podałam do nich pieczone bataty  i klasyczną sałatę ze śmietaną.
                              


środa, 10 sierpnia 2016

Wakacje na Suwalszczyźnie

                                   
                             
                                               


   Wyjeżdżam rowerem z lasu, a tu dosłownie o krok przebiega mi drogę sarenka i po kilku sekundach znika mi z pola widzenia! Oczywiście jak zwykle w takich sytuacjach, żałuję, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, byłoby takie piękne zdjęcie...
   Wieczorem siedzę sobie na tarasie i nagle błogą ciszę przerywają głośne krzyki żurawi, a po chwili trzy wspaniałe ptaki lądują z wdziękiem na górce naprzeciw naszej chaty. Już nie robią na nas takiego wrażenia jak kilka lat temu, bo są częstym gościem i nawet na ich cześć tę górkę nazywamy Żurawią Górką.

 


 Innym razem siedzimy cichutko i widzimy, jak zaraz za ogrodzeniem, kilka dorosłych dzików prowadzi dziesięć młodych! I ktoś zapyta, gdzie są zdjęcia?  Nie ma, bo nie miałam pod ręką aparatu, a poza tym mój aparat z takiej odległości nie zrobiłby doskonałego zdjęcia, musiałabym mieć naprawdę profesjonalny sprzęt!
   Udało mi się też zaobserwować lisa, który przez kilka minut siedział sobie przy ogrodzeniu i nas obserwował, a potem zrobił w tył zwrot, pewnie rozczarowany tym, że nie ma u nas dobrze zaopatrzonego kurnika!
   Kilka lat temu, pani zajęczyca uwiła sobie gniazdo wśród naszych kwiatów i mogliśmy obserwować trzy młode zajączki, ale krótko, bo odkrył je nasz piesek i je wypłoszył z działki.
   Jeszcze wczoraj przyglądaliśmy się sejmikom bocianów, które przygotowują się do odlotu, w jednym miejscu naliczyliśmy ich trzydzieści.



   Najczęściej jednak towarzyszył nam widok krów, czyż nie są piękne i fotogeniczne?!



   Takie bliskie spotkania z dzikimi mieszkańcami naszej Ziemi, są możliwe do dziś na Suwalszczyźnie, gdzie od piętnastu lat odpoczywamy naprawdę na łonie przyrody!