wtorek, 29 grudnia 2015

Nurkowanie w blogosferze






 Kilka dni temu dołączyłam do licznej już rzeszy polskich blogerek i po raz pierwszy zanurzyłam się w blogosferze. Żeby przetrwać i zostać zauważoną zwiedziłam wiele blogów i napisałam mnóstwo komentarzy. Starałam się w tej masie wyłowić te, które mogą mnie zainteresować. Ponieważ mam swoje lata, szukałam blogów prowadzonych przez  kobiety dojrzałe, gdyż chciałam się upewnić, ze w moim wieku można robić coś takiego. Dla przeciętnego zjadacza chleba blogerka kojarzy się bowiem z młodą, śliczną dziewczyną. Mój mąż, też podchodził do tego sceptycznie, twierdząc, że jestem za stara. A  ja właśnie wtedy trafiłam na blog kobiety 85-letniej i to dodało mi skrzydeł i wiary, że znajdą się czytelnicy moich postów!

  Buszowanie w blogosferze szybko mnie wciągnęło i mile zaskoczyło, a to dlatego że:
- blogerzy są dla siebie bardzo mili i serdeczni, zawiązują  przyjaźni,
-czytają uważnie wpisy,
- tematyka jest bardzo różnorodna,
- w komentarzach nie ma złośliwości i zawiści.
   Poznałam mnóstwo ciekawych osób o różnorodnych pasjach poglądach, więc większość blogów, które odwiedziłam dołączyłam do obserwowanych. Byłam gościem w wielu domach, miastach, a nawet krajach.
Siedząc w domu spotkałam takie cudowne osobowości , indywidualności, ludzi niezwykle barwnych jak egzotyczne ptaki!
   Na razie jestem zachwycona,że dołączyłam do tej wspaniałej społeczności!!!

czwartek, 24 grudnia 2015

Gdyby zwierzęta przemówiły ludzkim głosem


 
  W ludowej tradycji miało się to zdarzać tylko raz w ,w wigilijną noc.We wczesnym dzieciństwie wierzyłam w te opowieści, tak samo zresztą jak w świętego Mikołaja. Dzisiaj, kiedy rozważam taką możliwość, już nie wydaje mi się tak frapująca. Chyba się boję, że mogłabym od swego psa usłyszeć coś niemiłego, chociaż naprawdę starałam się być dobrą ,,panią".
Zresztą ja jemu też mogłabym co nieco wygarnąć. Znamy się już dobrze, mieszkamy razem już 13 lat.

   Muszę chyba przedstawić mojego pupila. To terier szkocki, pies rasy myśliwskiej, więc ciągle musi węszyć i jak to samiec, ciągle zaznaczać swoje terytorium. Wyobraźcie więc sobie z nim spacer. Do tego jest okropnie uparty.  Na dodatek ma krótkie łapy i długą sierść, działa więc jak szczotka zbierająca na podwórku kurz, błoto i śmieci.Mógłby więc ktoś słusznie zapytać, dlaczego z własnej woli trzymamy takie stworzenie? Czasami sama się nad tym zastanawiałam, ale ilekroć wracałam do domu, kto wtedy witał mnie najserdeczniej - właśnie on. Nigdy nie odpysknął, jak rodzone dzieci, nie chował urazy. I nie ważne, że teraz już czasami cuchnie i tak go kocham!
  

  A, co on mógłby mi zarzucić?
Kiedy tak już się zaczęłam nad tym zastanawiać to myślę, że dużo! Skrytykowałby moje zachowanie podczas spacerów, niecierpliwość szarpanie, ciąganie na smyczy. Zarzuciłby pewnie, że sama zjadałam lepsze kąski, a on dostawał reszki. I tak pewnie mogłabym kontynuować swój rachunek sumienia... Może to i dobrze, że nasi czworonożni przyjaciele nie mówią.
 
  A mojemu pieskowi życzę zdrowia, bo coś nam podupadł na zdrowiu, a sobie, by towarzyszył nam jak  najdłużej.

wtorek, 22 grudnia 2015

Wigilijne menu

 

 Jak zwykle przed Wigilią zaczęłam się zastanawiać nad potrawami, które w tym roku pojawią się na naszym wigilijnym stole. W zasadzie menu powinno być tradycyjne, ale doszłam do wniosku, że na niektóre po prostu nie mam ochoty i tak po konsultacjach z mężem i córką doszliśmy do wniosku,że nie zrobię w tym roku ryby po grecku i kutii, której nikt nie chce jeść. Ponieważ jestem tradycjonalistką, trochę trudno było mi się z tym pogodzić, ale jeszcze bardziej nie lubię, gdy jedzenie się marnuje, więc wypadły z mojej listy. Na stole wigilijnym pojawią się:
1.Barszcz czerwony
2.Fafernuszki z kapustą i grzybami
3.Śledzik z cebulką
4.Śledzik pod pierzynką
4.Karp w galarecie
5.Karp smażony
6.Kompot z suszonych jabłek, gruszek i śliwe
7.Kisiel z żurawin
8.Piernik
9.Makowiec
10. Opłatek.
    Tylko 10 potraw,o  zgrozo, a nie 12, ale i tak trudno będzie je zjeść, a zgodnie z tradycją, każdej należy spróbować. I tak czeka mnie mnóstwo pracy, bo wszystkie przygotuję sama. Dodam tylko, że tajemnicze fafernuszki to są smażone na oleju pierożki z ciasta drożdżowego. Są pracochłonne, ale pyszne. Niestety w tym roku robię je sama, gdyż moja teściowa nie ma już sił, wiek robi swoje, niestety.

niedziela, 20 grudnia 2015

Pieczemy pierniczki




Siedzę sobie, chrupię upieczone wczoraj świąteczne pierniczki i zastanawiam się, dlaczego wcześniej tego nie robiłam z córką. Wyszły naprawdę pyszne, chrupiące i  aromatyczne. A ile miałyśmy przyjemności przy ich robieniu! Chwile spędzone w ten sposób ze swoim dzieckiem są doprawdy bezcenne. Cały dom wypełnił się ich aromatem i stworzył cudowny przedświąteczny klimat.
  Drogie Mamy, znajdźcie 2-3 godziny, by razem ze swoimi skarbami bawić się przy robieniu i dekorowaniu pierniczków. Najpierw trzeba jednak przygotować lub zakupić foremki do wycinania ciasteczek, ja swoje kupiłam w Empiku, ponieważ w hipermarkecie nie było odpowiednich  kształtach, nie kupię przecież foremek w kształcie baranków wielkanocnych!
Przepis na ciasto jest bardzo prosty i koszt niewielki.  Oto on:
Składniki: 0,5 kg mąki,
                 125 g masła lub margaryny,
                  1 jajko,
                  1 łyżeczka sody oczyszczonej,
                  1 opakowanie przyprawy do pierników,
                  100 ml miodu sztucznego lub naturalnego .
Mąkę z sodą, przyprawą do pierników i masłem posiekać na stolnicy nożem, następnie dodać jajko i miód i zagnieść szybko ciasto. Potem na wysypanej mąką stolnicy rozwałkować po kawałku na grubość około 3 mm i wycinać foremkami ciasteczka .Układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wkładać go nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 10 min. Jeszcze ciepłe dekorować według uznania. Ja do tego celu użyłam białej polewy i kolorowej posypki cukrowej.
   Smacznego!