poniedziałek, 4 lipca 2016

Syndrom opuszczonego gniazda




   Spotkałam dzisiaj sąsiadkę, która wie o ślubie mojej córki i zapytała mnie, jak się czuję, od kiedy  nasze dzieci wyfrunęły z gniazda.
   I chyba ją zaskoczyłam, że nie zrobiłam smutnej miny i nie zaczęłam narzekać na pustkę w domu, tęsknotę za tupotem dziecięcych nóżek.

   To prawda, że zostaliśmy z mężem sami w swoim trzypokojowym mieszkaniu i jest w nim ciszej i spokojniej, ale też tylko co odnowiliśmy swoje gniazdko i jest w nim ładnie, pachnie świeżością, nikt nie bałagani, nie trzeba się zrywać, by gdzieś zawieźć, odwieźć,  pójść na pocztę itp. Z pewnością nasze życie jest teraz spokojniejsze i bardziej unormowane, co nie znaczy, że trochę nie tęsknię za tamtym rozgardiaszem! (To ukłon w stronę kochanej córeńki!)

    Zauważyłam, że z obecnej sytuacji jest zadowolony mój Mąż, który, podejrzewam jak każdy mężczyzna, był trochę zazdrosny o moją miłość do córki, czas, który jej poświęcałam i naszą przyjaźń. Jest teraz spokojniejszy, w lepszym humorze, co sprzyja bardzo naszemu małżeństwu! Teraz skupiamy się na sobie, bo nasze dzieci w tej chwili nas nie potrzebują.
 
     Jestem chyba szczęściarą!
Teraz wiele czasy spędzamy na naszej daczy.

16 komentarzy:

  1. Taka kolej rzeczy, jest czas na różne etapy życia. teraz znowu możecie cieszyć się sobą. A to jest ważne na tym etapie życia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się toczy życie, pogratulować podejścia, a Mąż to najważniejsza osoba w małżeństwie, tak, tak wiem to z doświadczenia pozdrawiam Dusia [ miło mi poznać podlasiankę, pochodzę z Augustowa]

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak powinno być!
    Myślę, że z powodu pustego gniazda, cierpią rodzice, które żyją życiem dzieci, a nie mają swojego...
    Trudno im się nagle odnależć w nowej rzeczywistości... A jeszcze jak w małżeństwie się nie układa, to już całkiem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie życie, u mnie podobnie, już 16 lat jesteśmy sami ale cały czas dzieci są blisko nas...serdecznie pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  5. My też większość dni w roku sami,ale zdążyłam sie przyzwyczaić:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to podają słowa pewnej piosenki - wszystko ma swój czas :) Super podejście do tematu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwierz mi, że sama nie mogę doczekać się takich spokojnych chwil wiedząc, że dzieci są szczęśliwe i rodzice, nawet gdy zostają sami, tacy też są!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie każdy umie się pogodzić z wyfruwającymi z gniazda dziećmi, ale obecność bliskiej osoby, która z nami to przeżycie dzieli i je rozumie na pewno bardzo pomaga!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa jestem swojej reakcji jak już moje dzieciaczki dorosną i będą chciały z domu wybyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaglądam tu w ramach rewizyty i odnajduję śliczności natury, pełną ciepła i radości życia atmosferę:)) To nie są komplementy, to prawda! Ach, jak tu miło!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja miałam syndrom opuszczonego gniazda, przyznaję się. Wstawałam rano i dosłownie czułam całą sobą,że teraz to już nic nie ma sensu... Długo to trwało, niestety. Tetaz już dobrze jest

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta sytuacja jeszcze przede mną :-) Sama jestem ciekawa jaka będzie moja reakcja i odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dla mnie to na szczęście jeszcze odległy temat, ale mam nadzieję, że równie pozytywnie przejdę ten okres mojego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Taka jest kolej rzeczy,dzieci opuszczają dom i trzeba się pogodzić z tym.Masz czas dla Siebie i męża. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Każdego kto ma dzieci czeka taki moment, ale przecież Córka wraz z Mężem znajdą okazje by odwiedzać Rodziców, a potem pojawia się Wnuki i znów będzie wesoło :)
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń