niedziela, 19 lutego 2017
Krępujące gazy czyli o nieprzyzwoitych słowach
-Przepraszam, muszę iść poprawić sobie makijaż!
Przecież nie powiem:
- Przepraszam, pójdę się wysikać!
Są takie słowa, które uważa się za nieprzyzwoite i wszyscy starają się ich unikać jak ognia, wymyślając określenia omijające ich istotę, tak zwane eufemizmy.
Ileż one sprawiają nam kłopotu, ile się nagimnastykujemy, by je ominąć! I nie mam wcale na myśli przekleństw.
A cały problem wynika z tego, że nazywają one rzeczy bądź czynności bardzo istotne w fizjologii naszego organizmu, a szczególnie wydalanie różnych substancji będących skutkiem procesów trawiennych.
Mówienie o tym w kulturalnym towarzystwie uważa się za niesmaczne, a jeśli już wynikną takie okoliczności ludzie prześcigają się w wymyślaniu eufemizmów, by nie używać ich prostackich nazw.
Wybawieniem może być ich nazwa używana w medycynie. Na przykład gazy, wiatry, bąki, puścić zefirka czy krępujące gazy jak w reklamie jakiegoś preparatu farmaceutycznego.
Gdyby nie one, zostałyby nam takie słowa jak: smrodzić, pierdzieć, pruknąć itp.
Ulżyć sobie, iść na stronę, pójść tam, gdzie król chodzi piechotą, oddać mocz lub kał, odcedzić kartofelki; zamiast srać, szczać.
Dalej w tym kierunku nie pójdę. Zapraszam was do zabawy. Piszcie w komentarzu z jakimi zabawnymi eufemizmami tego typu się zetknęliście!
Nie musicie być grzeczni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hahaha "idę załatwić temat nieszczelnej hydrauliki" - t kiedyś słyszałam :)
OdpowiedzUsuń"Zmienić wodę szczupakowi" z takim powiedzeniem czasami spotykam się.
OdpowiedzUsuńTego nie słyszałam!
UsuńNic innego poza wymienionymi juz przykladami nie przychodzi mi do głowy.Lubię przebywać w towarzystwie osób, które te sprawy traktuja naturalnie i jak chce im sie siku, to mówia, że idą na siku, a jak wypsnie im sie bączek, to nie umieraja ze wstydu. Wszystko to takie ludzkie przecież. A czytałam chyba u Magdaleny Samozwaniec, że jakis młodzian w czasach przedwojennych popełnił samobójstwo z powodu ogromnego zawstydzenia, jakiego doznał puściwszy baka w towarzystwie damy swego serca...
OdpowiedzUsuńKiedyś konwenanse były ważniejsze niż dziś!
UsuńA przecież wystarczyłoby, za przykładem mojego taty, powiedzieć: przepraszam za moją szczerą i nieskrępowaną wypowiedź:))
UsuńŚwietne, Errato!:-))
UsuńOsobiście mówię muszę do toalety, bez zbędnych określeń, bo i po co komu obwieszczać jeśli wiemy do czego służy to miejsce,a nasza kultura raczej wymaga od nas zachowania i w tej kwestii,powiedzenie w towarzystwie idę srać nie jest odzwierciedleniem inteligencji i naszego wychowania, pomimo ,że to naturalna potrzeba każdego człowieka pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuń" postawić kloca"- wiadomo, a znajomy wychodzi grabić liście czyli wypierdzieć skutki wzdymających potraw:-)
OdpowiedzUsuńJa zawsze pachnę fiołkami;))
OdpowiedzUsuńU mnie funkcjonuje najczęściej "idę do łazienki / toalety" :) Swoją drogą zastanawia mnie to, że duża część ludzi nie opuszcza klapy... ciekawe do czego według nich ona służy... ;)
OdpowiedzUsuńJa w swojskim towarzystwie mówię " idę siku" po prostu zaś, w " innym" mówię "zaraz wracam" :-)))
OdpowiedzUsuńWłaściwie to musimy się tłumaczyć gdzie wychodzimy? W towarzystwie, na zabawach mówię, że idę poprawić makijaż. Fajnie to napisałaś...cieplutko pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńIdę do toalety. Zebrałaś w tym poście kilka ciekawych eufemizmów :)
OdpowiedzUsuńZnam to z opowiesci mojej kolezanki, ktorej sie to przydarzylo, a wiec z pierwszej reki:))
OdpowiedzUsuńKiedy miala 15 lat kolega zaprosil ja do kina, bylo to oczywiscie wielkim przezyciem w tamtych czasach, wiec kolezanka starala sie jak mogla zeby "nie dac zadnej plamy".
No ale, po seansie czula potrzebe pojscia do lazienki, zwykle parcie na pecherz, ale jak to oznajmic mlodziencowi.
No to nie oznajmila. Mlodzieniec jak przystalo na dobrze wychowanego chlopca odprowadzil ja do domu. Babcia otworzyla drzwi i jak tylko moja kolezanka weszla i zamknely sie drzwi to sie rozplakala.
- Co sie stalo? - zapytala babcia, bo przeciez nie spodziewala sie nic zlego, w koncu obie rodziny znaly sie bardzo dobrze.
- Bo ja sie zsikalam... - wyszlochala kolezanka.
- Jak to zsikalas sie?
- Bo mi bylo wstyd powiedziec ze musze isc o toalety... - buczala nadal moja kolezanka zdruzgotana przygoda.
- No tak zsikac sie to zawsze mniejszy wstyd niz powiedziec komus, ze sie korzysta z toalety - skwitowala Babcia.
Smialysmy sie z tego wiele, wiele razy ale to byla tez dla nas doskonala lekcja jak odroznic rzekomy wstyd od naprawde zrobienia z siebie posmiewiska.
Moja kolezanka miala o tyle szczescie, ze to wszystko bylo zimowa pora i nie bylo widac mokrego ubrania pod zimowym plaszczem, ale skutki termiczne w postaci przeziebienia jednak do milych nie nalezaly.
To doprawdy szczyt nieśmiałości i wstydliwości!
UsuńFajnie to opisałaś, ja zawsze mówię, że przepraszam na chwilkę i zaraz wracam :-)
OdpowiedzUsuńSłyszałam kiedyś, cytuję:" Idę utopić małego, brązowego pieska".
OdpowiedzUsuńStraszne!
OdpowiedzUsuńA ja tak średnio dwa razy w tygodniu słyszę od ucznia. Proszę pani muszę iść na dwójkę. Na to ja mu zawsze odpowiadam proszę ale mogłam bez tej informacji żyć 😁
OdpowiedzUsuńJa "idę się wywnętrzyć", "zaznać odpuszczenia" lub "pogadać z najlepszą przyjaciółką".
OdpowiedzUsuń